Wychudzone, zaniedbane, zapomniane przez ludzi. Tak wyglądają psy, które mieszkają na jednej z posesji w Krępcu.
O sprawie dowiedzieliśmy się od naszego Czytelnika, który przypadkiem wpadł na trop zaniedbanych zwierząt. – Jechałem rowerem przez Krępiec – mówi pan Kamil.
– Gdy przejeżdżałem obok jednej z posesji, do ogrodzenia doskoczyło kilka psów. Szczekały, były agresywne. Moją uwagę przykuło jednak coś innego. Wszystkie były strasznie wychudzone, do tego stopnia, że mogłem policzyć im żebra. Wróciłem do domu, jednak nie mogłem przestać o nich myśleć. Następnego dnia pojechałem więc z opakowaniem karmy dla zwierząt. Kiedy zbliżyłem się do furtki, psy znów zaczęły szczekać. Jednak gdy zobaczyły, że przyniosłem jedzenie, skuliły ogon i zaczęły patrzeć błagalnym wzrokiem. 4 kg karmy zniknęło w ciągu kilku minut. Od tamtej pory staram się, minimum co dwa dni, przywozić im jedzenie. Sam jednak nie jestem w stanie wyżywić tych zwierząt. Psami musi się ktoś zająć.
Nasz Czytelnik o sprawie poinformował Urząd Gminy w Mełgwi. Jak się okazuje, jego pracownicy już wcześniej odbierali niepokojące sygnały o zaniedbanych psach w Krępcu.
– W ostatnim czasie mieliśmy dwa zgłoszenia w tej samej sprawie – usłyszeliśmy od urzędników. – Skontaktowaliśmy się z właścicielem posesji, mieszkańcem Janowic. Stwierdził, że regularnie przyjeżdża i karmi psy. Jego słowa potwierdziła żona. Z tym nie może zgodzić się nasz Czytelnik.
– Gdyby tak było, psy nie wyglądałyby tak źle.
Postanowił szukać pomocy gdzie indziej. Powiadomił Lubelską Straż Ochrony Zwierząt, która sprawdziła sytuację czworonogów. – Podczas przeprowadzonej kontroli zastaliśmy na posesji dwa pieski – mówi jedna ze strażniczek.
– Stan jednego był faktycznie niepokojący. Suczka, owczarek niemiecki, była wychudzona, miała robaki i pchły. Właściciel, z którym skontaktowaliśmy się telefonicznie, mówił, że niedawno urodziła szczeniaki, stąd taki wygląd. Zobowiązał się odrobaczyć i odpchlić zwierzęta oraz zwiększyć im racje żywnościowe. Nie zgodził się natomiast z tym, że nie karmi zwierząt. Zresztą w podobnym tonie wypowiadali się sąsiedzi, gdy przeprowadzaliśmy wywiad środowiskowy. Zauważyli, że codziennie ktoś dogląda gospodarstwa. Za jakiś czas sprawdzimy, czy nasza wizyta przyniosła pożądany efekt.
Głos Świdnika
Last modified: 1 lipca 2020