Psy czekają na naszą pomoc

Autor: |

fot.: Ł. Bereza
Szymon Bereza ma 10 lat. W maju tego roku odkrył w sobie niecodzienne powołanie. Postanowił pomagać psom  znajdującym się pod opieką Świdnickiego Stowarzyszenia Opieki nad Zwierzętami. Został jego najmłodszym wolontariuszem, w dodatku jednym z bardzo nielicznych. Kiedy tylko ma czas, odwiedza schronisko. Zajmuje się przebywającymi tam psami, wyprowadza je na spacery. Towarzyszą mu w tym rodzice.

– Przez pewien czas moją pasją była gra w piłkę nożną. Nabawiłem się jednak poważnej kontuzji i postanowiłem zająć się czymś innym. Do opieki nad zwierzętami zachęciła mnie mama. Niezbyt wiele osób angażuje się w wolontariat. Tak jak ludzie, psy mają różne charaktery. Jedne są bardzo spokojne, inne potrafią być agresywne. Do niedawna wychodziłem z dwoma, ale jeden z nich, Charlie, trafił do adopcji. Spacer trwa od jednej do dwóch godzin. Mamy stałe trasy, gdzie możemy się przejść i pobawić. Psy już się do nas przyzwyczaiły. Potrafią chodzić na smyczy, wiedzą w których miejscach i kiedy można przejść przez ulicę. Czekają na nas. Próbuję zachęcać kolegów. Jeden z nich kocha zwierzęta, drugi nie za bardzo, więc nie wiem jak to będzie – mówi Szymon.

Ludzie często zaczepiają Szymona na ulicy. Pytają o czworonoga, czasem kupują karmę. Dociera do nich wiedza o towarzystwie. Pies o imieniu Tor wręcz za Szymonem szaleje. Nawet Mamba, mała, czarna suczka, która wiele przeżyła i lubi czasem narobić hałasu lub poszczypać za kostki, nie reaguje już agresją na przybycie Szymona i jego rodziców.

– Oboje z żoną jesteśmy osobami niepełnosprawnymi. Żona nie widzi, ja widzę słabo. O ile pomoc udzielona człowiekowi jest łatwiejsza do uzyskania, sami jej doświadczyliśmy, o tyle zwierzęta są całkiem bezbronne, nie są w stanie nawet o nią poprosić. Trochę dziwię się osobom pełnosprawnym, że obojętnie przechodzą obok zwierząt potrzebujących pomocy, za którą czworonogi potrafią się odwdzięczyć. Podczas jednego ze spacerów spotkaliśmy nietrzeźwego mężczyznę z psem. Pies próbował ugryźć Szymona w nogę, ale Tor był szybszy i go obronił – mówi pan Łukasz, ojciec Szymona.

– Towarzystwu potrzebne jest wsparcie. Zarówno finansowe, jak i pod postacią konkretnych produktów, na przykład karmy. Z tego co wiemy, stowarzyszenie zalega czasem z opłatami za opiekę gabinetów weterynaryjnych, przeprowadzających sterylizację i leczących psy. Dobrze byłoby, gdyby jak najwięcej osób dowiedziało się o istnieniu towarzystwa i zechciało udzielić mu pomocy. Pracujące w nim społecznie panie zawsze bardzo dziękują za naszą pomoc i poświęcony czas – dodaje pani Agnieszka, mama Szymona.

– Szymon to bardzo miły i wrażliwy chłopiec. Wyprowadza nasze psy na długie spacery razem z rodzicami, z którymi jest bardzo związany. Jest jednym z pięciu systematycznie współpracujących z nami wolontariuszy. Każda pomoc jest nam potrzebna i mile widziana, ponieważ nie dysponujemy własnymi środkami na funkcjonowanie stowarzyszenia. Żyjemy z darów i pomocy finansowej osób opłacających, na przykład, faktury za opiekę weterynaryjną. Wdzięczni jesteśmy też samym weterynarzom za odraczanie terminów płatności faktur. Ostatnio otrzymaliśmy bardzo konkretną pomoc od Przedsiębiorstwa Komunalnego Pegimek, które obiecało pokrywać do końca roku rachunki czynszowe za zajmowane przez nas pomieszczenia. Staramy się jak najlepiej dbać o naszych podopiecznych. Psy są systematycznie odpchlane, odkleszczane, szczepione. Muszę się pochwalić, że od czasu zamknięcia schroniska w Krzesimowie, udało nam się szczęśliwie doprowadzić do adopcji prawie pięćdziesięciu psiaków – cieszy się Maria Ferens ze Świdnickiego Stowarzyszenia Opieki nad Zwierzętami.

Last modified: 1 sierpnia 2023

Zmień język »
Przejdź do treści