O lepszy byt czworonogów

Autor: |

Osiedle Franciszków. Od frontu ładny, zadbany, murowany dom. Na tyłach posesji rozpadająca się, ażurowa buda, do której przykuto łańcuchem, na oko, dziesięcioletniego psa. Jak się okazuje, nadal nie wszyscy pamiętają, że zimową porą wszystkie czworonogi zasługują na szczególną troskę. Potrzebują do przetrwania regularnych posiłków oraz ciepłego schronienia. Właśnie teraz działacze Świdnickiego Stowarzyszenia Opieki nad Zwierzętami otrzymują dużo zgłoszeń o zaniedbanych stworzeniach.

W minioną niedzielę psa z Franciszkowa dostrzegł inspektor stowarzyszenia „Milejów dla Zwierząt”, przejeżdżający przypadkiem obok posesji. Powiadomił o wszystkim świdnickich działaczy.

Natychmiastowa wizja lokalna potwierdziła sygnał. Właścicielka, starsza pani przyznała, że zaniedbany pies należy do niej. – Tłumaczyłyśmy jej, że jest zimno, a dziurawa buda nie stanowi zabezpieczenia. Na pytanie dlaczego nie ma w niej słomy czy siana do ocieplenia, właścicielka odpowiedziała, że wyściółka była. Pies ją rzekomo rozrzucił – relacjonuje Maria Gulanowska ze świdnickiego stowarzyszenia.

Właścicielka zaprzeczyła, że pies głoduje. Na zarzut, że jest stale uwiązany na łańcuchu odparła, że w nocy spuszcza go z uwięzi. Zwierzę jest dla niej tylko ciężarem, bo mieszka samotnie, jest chora i nie ma siły się nim opiekować. Nawet nie wie jakie nosi imię.

– Jadąc na interwencję zabrałyśmy przezornie miski, karmę i wodę mineralną. Postanowiłyśmy nakarmić i napoić psiaka. Rzucił się na jedzenie, jakby nie jadł od kilku dni – dodaje M. Gulanowska.

O zdarzeniu działacze stowarzyszenia natychmiast powiadomili Straż Miejską. Funkcjonariusze poradzili, by sprawę zgłosić urzędniczce świdnickiego ratusza zajmującej się zwierzętami. Ta ustaliła, że posesja znajduje się na terenie gminy Mełgiew i tylko ten urząd jest władny rozwiązać problem. Niestety, w niedzielę nie ma tam nikogo. Trzeba było czekać do poniedziałku.

Inspektorzy uznali, że pies nie może dłużej pozostać w takich warunkach. – Trzeba go stamtąd zabrać i to szybko – mówią. – Awaryjnym rozwiązaniem byłoby przywiezienie mu porządnej, ciepłej budy i siana. Jednak ze względu na trudne warunki pogodowe jest to niemożliwe. Poza tym, kto psa będzie karmił? No i nadal będzie żył z łańcuchem na szyi.

Jedynym rozsądnym wyjściem wydaje się zabranie zwierzęcia do schroniska. Gmina Mełgiew ma podpisaną umowę z przytuliskiem w Nowodworze. Działacze nie mają teraz innego miejsca, bo wszystkie domy tymczasowe są już pełne. Nie wierzą też, że z dnia na dzień właścicielka psa zmieni swoje nastawienie wobec własnego pupila.

M. Gulanowska twierdzi, że przypadek ten to dobra lekcja na przyszłość. – Chcemy zaproponować, aby w Świdniku i okolicznych gminach powiatu, częściej sprawdzać warunki, w jakich trzymane są zwierzęta. Pies wiszący na krótkim łańcuchu to nie jest takie rzadkie zjawisko. Takim zadaniem zajęłaby się wspólna komisja złożona z funkcjonariuszy Straży Miejskiej, urzędników ratusza, inspektora weterynarii oraz działaczy stowarzyszenia.

O sprawie psa z Franciszkowa powiadomieni zostali urząd gminy Mełgiew, powiatowy lekarz weterynarii oraz dzielnicowy. Wszyscy wyrazili chęć rozwiązania problemu. Na koniec tygodnia zaplanowano kolejną interwencję, po której zapadną konkretne decyzje. Prawdopodobnie właściciele otrzymają określony czas, by poprawić warunki bytowe swojego psa albo zostanie on im odebrany.

Do sprawy wrócimy.

słs

Last modified: 18 lutego 2021

Zmień język »
Przejdź do treści