Psia historia z happy endem

Autor: |

Ta opowieść mogła zakończyć się smutno. Na szczęście Paloma, bezpański szczeniak, który błąkał się po ulicach Świdnika, ma nosa do ludzi o wielkich sercach.

Kilka tygodni temu na profilu świdnickiej Straży Miejskiej na Facebooku pojawił się post ze zdjęciami psiaka, którego odłowiły strażniczki Marta Gardziała i Dominika Gruda.

– Nasz dyżurny odebrał informację od mieszkanki Świdnika, że przy ulicy Głowackiego 3 błąka się szczeniak, którego trzeba zabezpieczyć. Pani, która zaopiekowała się nim do czasu naszego przyjazdu nazwała go Paloma. Była bardzo przejęta losem pieska, było jej go szkoda, ale nie mogła go przygarnąć, bo ma już zwierzaka. Zastanawiała się, czy na pewno trafi w dobre ręce – opowiada strażniczka Marta Gardziała.

Opublikowany w mediach społecznościowych post o czworonogu miał pomóc w odnalezieniu jego właściciela. Gdyby jednak nie udało się go ustalić, Paloma trafić do schroniska. Tak się też stało, choć już wtedy wiadomo było, że nie zostanie tam na długo. Mała, drobna kuleczka rozkochała w sobie panią Martę do tego stopnia, że zdecydowała się dać jej dom.

– Po interwencji otuliłyśmy Palomę kocem i zabrałyśmy na bazę. Była taka mała. Nie mogłyśmy uwierzyć, że ktoś ją porzucił. Wszyscy zaczęliśmy się zastanawiać, czy ktoś z nas nie mógłby jej przygarnąć. Część strażników ma już pupili, więc nie mogli tego zrobić. Wtedy podjęłam decyzję, że jeśli nie znajdzie się właściciel, ja ją wezmę. Zgodnie z procedurą piesek trafił do schroniska. Miał wtedy 8 tygodni. Był bardzo zaniedbany, zarobaczony, miał kilka kleszczy. Przez dwa tygodnie czekał na swojego właściciela, jednak ten się nie zgłosił. Cały czas byłam w kontakcie z panią ze schroniska. Pytałam o stan Palomy, o to, czy znalazł się właściciel. Gdy minęły dwa tygodnie, zabrałam ją do siebie – mówi pani Marta.

Paloma bardzo szybko zadomowiła się w nowym miejscu, podbijając serca rodziny pani Marty.

– Jest grzeczna, dobrze ułożona i pocieszna. Cały czas chce być przy człowieku. Bardzo szybko się uczy i jest taka wdzięczna. Uwielbia bawić się z dziećmi. Szkoda by było, gdyby została w schronisku – dodaje strażniczka.

Jak się okazuje, psia znajda zaskarbiła sobie nie tylko sympatię rodziny pani Marty, ale też całej komendy Straży Miejskiej w Świdniku. Piesek jest stałym gościem jednostki przy ul. Hallera.

– Kiedy powiedziałam Panu Komendantowi, że adoptuję psa z interwencji zapytał, czy dam radę, bo przecież pracuję. Odparłam, że nie wiem, jak, ale sobie poradzę. Wtedy Komendant wydał oficjalną zgodę na to, by zabierać Palomę do pracy, kiedy mam służbę. Bardzo się z tego ucieszyłam. Wszyscy przy niej pomagają. Każdy bardzo ją lubi. Jest naszym pupilem – mówi M. Gardziała.

Historia Palomy to jedna z tych, która zakończyła się happy endem. Świdnicka strażniczka podkreśla jednak, że interwencji dotyczących zwierząt jest w naszym mieście naprawdę wiele. Strażnicy są wzywani do bezpańskich psów i kotów. Zdarza się też prośba o interwencję w sprawie jeży, saren, nietoperzy, papug, sów, a nawet węży.

– W tym roku mieliśmy już sto interwencji dotyczących zwierząt. Jedna z ostatnich miała miejsce kilka dni temu. Odłowiliśmy psa. Był bardzo wychudzony i agresywny. Dopiero, gdy podaliśmy mu jedzenie i wodę zaprzyjaźnił się z nami. Na naszym Facebooku wrzuciliśmy film z nadzieją, że uda nam się znaleźć jego właściciela. Niestety piesek trafił do schroniska. Pani weterynarz powiedziała, że dawno nie widziała tak wychudzonego psa. Mieliśmy też inną sytuację. Pan zgubił czworonoga. Udało mu się go jednak odnaleźć właśnie dzięki ogłoszeniu na Facebooku – kończy pani Marta.

Last modified: 30 czerwca 2023

Zmień język »
Przejdź do treści