Drugi i zarazem ostatni dzień XVIII Świdnik Jazz Festival udowodnił, jak pojemny jest ten gatunek muzyki. O ile trudno zagrać synkopowanego rocka, o tyle jazz jest anty ortodoksyjny. Miłośnik klasycznego Nowego Orleanu, słuchający grupy Bibobit, pomyśli w pewnym momencie: gdzie ja właściwie jestem? Rap to czy elektronika jakaś? Ale nie. Po chwili pojawia się jakże jazzowa solówka na saksofonie i purysta opada na fotel z zadowoleniem.
Bibobit zagrał program „Osiecka – zielono mi”. Tytuł dokładnie odzwierciedla zawartość koncertu opartego na tekstach Agnieszki Osieckiej. Po którymś z utworów bohaterka zgłasza pretensje na nagraniu sprzed lat: „Mówiliście panowie, że program będzie lekki, a to było brutalne i trudne.” Ale znowu nie! Muzycy potrafią do każdego wątku podejść z humorem, dystansem, a jednocześnie z umiejętnością interpretacji treści głęboko, a nie płytko. Bibobit potraktowali świdnicką publiczności z szacunkiem. Przed przyjazdem dozbroił się w kwartet smyczkowy i z sześciu muzyków zrobiło się dziesięciu, co dodało jazzowi jazzu. Zapytacie, co w jazzie jest frapujące? To właśnie, że nawet kiedy każdy muzyk gra niby swoje i nie bardzo wiadomo o co chodzi, jednak nogi przytupują na podłodze, jakby wiedząc, że ta muzyka ma sens zapisany w ludzkich genach.
Festiwal zakończył koncert Krystyny Prońko, która właściwie mogłaby na okrągło śpiewać „Deszcz w Cisnej” i publiczność byłaby zachwycona. Jednak artystka postanowiła podzielić się z nami swoją dojrzałością, nie tylko muzyczną. Tekstowa warstwa jej utworów składa się na filozofię życia człowieka, który wiele widział i przeżył, i wie już, co jest najważniejsze, ale nie zachowuje tej wiedzy zazdrośnie dla siebie. Przebija też nuta pewnych podsumowań, tęsknoty za przeszłością, a właściwie ludźmi z przeszłości, których już nie ma. Szlachetna forma oprawy muzycznej dodaje tylko elegancji koncertowi, nie próbując zdominować przekazu formułowanego przez tę Mądrą Kobietę.
Trzecią gwiazdą dzisiejszego wieczoru była świdnicka publiczność. Pod koniec koncertu Bibobitowcom uśmiech nie schodził z ust. Zdawało się, że wcale nie spieszy im się do domu. Jak tak dalej, nie daj Boże pójdzie, to wszyscy muzycy będą chcieli występować tylko w Świdniku.
Last modified: 28 listopada 2021