Kształcić wielkich ludzi

Autor: |

Niepubliczna szkoła podstawowa w Świdniku rozpoczęła drugi rok nauki. O tym, jakie były początki, jak funkcjonuje dzisiaj i jakie ma plany na przyszłość, mówi jej założycielka Agnieszka Kulik, pedagog, nauczyciel nauczania wczesnoszkolnego, terapeutka, dyrektor Niepublicznej Szkoły Podstawowej Atena.

– Skąd wziął się pomysł, by powiązać działalność przedszkolną ze szkołą?

– Od dawna myślałam o poszerzeniu oferty edukacyjnej i otworzeniu szkoły. Była to odpowiedź na propozycję rodziców, którzy chcieli kontynuować naukę dzieci na podobnym poziomie jak ten, oferowany w przedszkolu Kubuś Puchatek i przyjaciele. Dzieci są bardzo dobrze przygotowane do realizacji obowiązku szkolnego, otwarte na nowe treści, chętne do nauki. Ich potencjał wymaga wsparcia, co widzą rodzice, stąd chęć dalszej nauki w szkole prowadzonej przez ten sam podmiot. W Świdniku nie ma niepublicznej szkoły podstawowej, dlatego otworzyliśmy naszą.

– Ile trwały procedury związane z powołaniem szkoły do życia?

– Zajęły około roku. Najpierw potrzebny był lokal, stwarzający możliwości adaptacyjne do potrzeb szkolnych. Kiedy prokuratura zwolniła budynek przy ul. Wyszyńskiego, nadarzyła się okazja i skorzystaliśmy z niej. Następnie skompletowaliśmy zespół świetnych nauczycieli, z pasją i pomysłem na nauczanie. Efekty ich prac już widać. Przygotowywane przez nich dzieci zajmują pierwsze miejsca w ogólnopolskich olimpiadach.

– Co oferujecie?

– W ramach planu dziennego, dzieci oprócz nauki, mogą korzystać z zajęć dodatkowych, rozwijających ich zainteresowania i pasje. Rodzice mogą wybierać z długiego katalogu propozycji: szachy, karate, pływanie, taniec towarzyski i nowoczesny, zumba, warsztaty fotograficzne. Jest też oferta językowa – oprócz dwóch godzin dziennie języka angielskiego, dzieci mogą się uczyć języka niemieckiego. Są także spotkania z psychologiem i logopedą. Wszystko to mieści się w czesnym, nie mamy opłat dodatkowych.

– Czy to nie za wiele dla młodych uczniów?

– Nie sądzę. Mamy tak podzielony czas w szkole, by wszystko pogodzić. Lekcje trwają od 8 do 14.15, później jest czas na odrabianie lekcji i zajęcia rozwijające, a następnie, w ramach prowadzonej do godziny 17 świetlicy, dzieci bawią się i odpoczywają. Jest także czas na posiłki. Dzieci mogą samodzielnie przygotować sobie drugie śniadanie lub zjeść to przyniesione z domu.

– Czym Pani przekonała rodziców do szkoły?

– Rodzice znają nasze metody pracy, część dzieci kontynuuje naukę u nas. Są też dni otwarte, każdy może przyjść i osobiście przekonać się, jak działamy. I myślę, że ta zaprezentowana filozofia pracy, czytelna i jasna, buduje zaufanie i zachęca do posłania pociech do naszej placówki. Ważne są także umiejętności, które dzieci otrzymują – bogate słownictwo, swobodę wypowiedzi, także w języku obcym, umiejętności łączenia teorii z praktyką czy argumentowania. Praca w małym zespole pozwala na dotarcie do każdego ucznia, a to procentuje dobrymi wynikami.

– Świadczy Pani „usługę edukacyjną”, co oznacza, że liczy się także rachunek ekonomiczny. Jak ma się wysokość czesnego do realiów rynkowych i potrzeb organizacyjnych szkoły?

– Staram się przedstawić rodzicom taką ofertę finansową, która byłaby konkurencyjna z innymi, działającymi np. w Lublinie, szkołami niepublicznymi. Jest ona niższa od szkół lubelskich, a w opinii wielu rodziców – także atrakcyjniejsza. I co ważne, odchodzi dowożenie dzieci do Lublina, co dodatkowo podnosi koszty. Korzystamy także z subwencji oświatowej. Razem z czesnym daje to kwotę pozwalającą na realizację założeń szkoły. Tniemy też koszty. Pracuję z trójosobowym zespołem i choć pracy jest dużo, dajemy sobie radę.

– Wkraczacie w drugi rok funkcjonowania. Jakie są plany na przyszłość?

– Myślimy o rozbudowie szkoły, jeśli pojawi większa liczba chętnych. W tej chwili rekrutujemy do jednej klasy na każdym poziomie, ale jesteśmy gotowi na więcej, także na ósmoklasistów. Już teraz gwarantujemy spokojną naukę dzieciom z młodszych klas na parterze budynku, a czwarto-, szósto-, ósmoklasistom na pierwszym piętrze. Chcemy także poszerzyć zakres interakcji środowiskowych. Planujemy podjęcie współpracy z MCUS i jednym z domów opieki, integrując pokolenia i ucząc szacunku dla wieku i doświadczenia.

– Czy pracując jako dyrektor, nauczyciel i administrator, ma Pani jeszcze czas dla siebie?

– O to jest trudno. Zwłaszcza teraz, w pierwszych latach funkcjonowania szkoły. Czasu wolnego jest niewiele, pracę zabieram także do domu, ale… kocham to, co robię. I pracując z dziećmi i dla dzieci odpoczywam.

Justyna Kowalczyk

Last modified: 2 czerwca 2020

Zmień język »
Skip to content